Wszystko ma swój początek i koniec. Nasze życie ma swój
początek i koniec. Nic nie trwa wieczne. Zdobywamy coś, cieszymy się tym, a
potem to tracimy. Nie chodzi mi już tylko o przedmioty, samochody, ubrania czy
domy.
Poznajmy kogoś, lubimy go, potem się z nim przyjaźnimy,
zaczynamy mu ufać. Dlaczego przyznajmy się przed samym sobą, ze go kochamy
dopiero wtedy kiedy go stracimy. Wszystko zaczyna się i kończy na emocjach, To
one są bezcenne, bo trwają w nas. Nie
ważne czy o nich wiemy, czy próbujemy z nimi walczyć, one po prostu tam
są. Nasze życie zaczyna się wraz z
radością naszych rodziców a kończy wraz z tęsknotą za tym, czego już nie
odzyskamy – czasu by naprawić swoje błędy… Powiedzieć : Kocham cię..
odpowiedniej osobie.
Mamy oczy, patrzymy
nimi, współczujemy tym, którzy są pozbawieni tego zmysłu.
Problem w tym ze nawet widząc to co nas otacza jesteśmy ślepi.
Wobec samych siebie. Wobec tego co czujemy. Boimy się swoich uczuć jednocześnie ich
pragnąc. Mimo ze to właśnie one określają to jacy jesteśmy.
Wiec co jest z nami
nie tak ?
Gdzie popełniamy błąd ?
Dlaczego nie widzimy tego co przed naszym nosem szukając
tego co nieosiągalne ?
To śmieszne za nawet mając odwagę pisząc to co się czuje używamy liczby
mnogiej, bo przecież nie przydarza się to tylko nam. Prawda? Nie jesteśmy jednostką.
Przemilczenie prawdy też jest kłamstwem.
Więc kłamię nawet wtedy kiedy piszę to co myślę mając
nadzieję, ze „liczba mnoga” ochroni to czego nie chcę pokazać jednocześnie to
odsłaniając. Gdzie tu sprawiedliwość ?
Ekhem. Nie planowałam tego.. wyszło dziwnie < jak zawsze z resztą >